Zmagania ruchu LGBTQ – „Śmierć i życie” Marshy P.Johnson
LGBTQ, czyli Marsha P.Johnson i jej historia
Marsha P.Johnson, inaczej Malcom Michaels Jr. Martwe ciało drag queen, reprezentantki społeczności LGBTQ znaleziono w rzece 1992 roku. Minęło wiele lat od tego wydarzenia, a zagadka jej śmierci nadal pozostaje nierozwiązana. Victoria Cruz, pracownica Ruchu Zapobiegania Przemocy postanawia, że zanim przejdzie na emeryturę wyjaśni tę zagadkową śmierć.
Przez dokument przewija się dużo twarzy ważnych dla ruchu LGBTQ, osób biorących między innymi udział w zamieszkach w Stonewall. Jedną z tych postaci jest Sylvia Rivera, bliska przyjaciółka Marshy, a przez społeczność LGBTQ nazywana matką ruchu. Razem założyły Star House „żeby trans dzieciaki nie żyły na ulicy”. Pojawia się także Randy Wicker, współlokator zmarłej, i mnóstwo innych postaci bez których obecne prawa mniejszości seksualnych w Stanach Zjednoczonych byłyby inne. Ich historie są momentami tragiczne, bezdomność, prostytucja, narkotyki i zabójstwa są codziennością.
Oglądając dokument ma się wrażenie, że śmierć Marshy P.Johnson, człowieka tak ikonicznego dla LGBTQ, jest tylko tłem do przedstawienia problemu najważniejszego, czyli traktowania osób transseksualnych i transpłciowych. Zestawione ze sobą zostały dwa obrazy Ameryki. Ówczesnej, gdy doszło do morderstwa Marshy, i obecnej gdzie zamordowano młodą transseksualną kobietę. Powodem zabójstwa było to, że mężczyzna podrywający ją na ulicy nie wiedział, że jest po korekcie płci. Victoria Cruz opowiada o tak zwanej „obronie w panice” – mordercy tłumaczą się, że zabili, ponieważ nie wiedzieli, że osoba jest transseksualna i zabijali w szoku i panice.
„Śmierć i życie Marshy P.Johnson” daje widzowi lekcję. Ukazuje jak wiele należy zmienić w rzeczywistości mniejszości seksualnych, a przede wszystkim transseksualnych. Choć od Stonewall minęło 51 lat, nierówność i nienawiść nadal jest czyś powszechnym. LGBTQ pozostają traktowani jako ludzie mniej ważni, nie tylko wśród przeciętnych ludzi z ulicy, ale także polityków, którzy mają szerokie zasięgi i często decydujący głos, lekceważą ich prawa, jasno sygnalizując, że inność równa się bycie gorszym. Dokument o Marshy P.Johnson przypomina z czym na co dzień zmaga się społeczność LGBTQ, zwłaszcza osoby trans.
Rasizm -„Nie jestem twoim murzynem”
„Nie jestem twoim murzynem”: rasizm i walka z nim.
Obecna sytuacja sprzyja edukowaniu się. Wychodzeniu poza strefę komfortu, poza utarte szlaki myślowe, poza stare przekonania. Otworzyć głowę by zrozumieć innych od siebie może być dobrym pomysłem na ten szczególny czas. Stany Zjednoczone jak i wiele innych państw głośno protestują. Rasizm staje się tematem głośnym niż kiedykolwiek. Black lives matter jest międzynarodowym ruchem walczącym z rasizmem, a dokument o którym będzie mowa w tym tekście porusza temat walki Afroamerykanów wiele lat wstecz.
„ Nie jestem twoim murzynem” został zrealizowany w 2016r przez Raoula Pecka, pochodzącego z Haiti. Jego pochodzenie ma znaczenie – ponieważ mógł obiektywnie spojrzeć na Amerykę, tak jak główny bohater dokumentu, James Baldwin, które całe swoje życie starał się odnaleźć w różnych miejscach na świecie, gdzie nie definiowałoby go bycie czarnoskórym mężczyzną. Historia ukazana w filmie powstała w oparciu o niedokończoną książkę pisarza (tylko 30 stron zapisków), która dotyczyła jego bliskich przyjaciół, a ludzi tak ważnych w walce z rasizmem – Martina Luthera Kinga, Malcolma X oraz Medgara Eversa.
Przedstawione są odmienne poglądy tych mężczyzn, walczących w różny sposób o tę samą sprawę. Ich życie, oraz ich śmierć. Gdy dochodzi do tematu zabójstwa Martina Luthera Kinga, James Baldwin przyznaje się, że gdy o tym usłyszał płakał – bardziej z gniewu niż z żalu.
Słowa pisarza przytoczone w dokumencie są bardzo wyraźne: Biali nie uważają mnie za człowieka. Nie wiedzą jak żyją czarni – „nie wiesz jak jest za murem, bo nie chcesz wiedzieć”. Szydzi ze słów Roberta Kennedy’ego mówiącego, że za 40 lat czarny może zostać prezydentem. Z jego usta padają słowa pełne goryczy: jesteśmy tu 400 lat, a oni mówią, że jeżeli będziemy grzeczni to za 40 pozwolą naszemu na prezydenturę.
To co najbardziej zapadło mi w pamięć z całego dokumentu to wypowiedź Jamesa Baldwina, brzmiąca tak: „Gdy Izraelczycy chwytają za broń, albo Polacy, Irlandczycy, czy ktokolwiek biały, mówiąc: Wolność albo śmierć! Cały biały świat temu przyklaskuje. Kiedy czarny mówi dokładnie to samo, słowo w słowo, traktuje się go jak kryminalistę.”
„Nie jestem twoim murzynem” zmusiło mnie do myślenia, rozważenia niektórych kwestii. James Baldwin powiedział, że ocenia czyny białego człowieka, nie jego słowa. Zastanawiające jak trafna jest ta myśl. Powiedzieć o sobie, że nie jestem rasistą jest łatwo – trudniej spojrzeć na swoje zachowanie i potwierdzić, że naprawdę rasizm nas nie dotyczy.
https://ninateka.pl/film/nie-jestem-twoim-murzynem-raoul-peck
Rasizm
Feministki – „Co sobie myślały?”
Feminizm – dlaczego taki ważny?
„Feministki: Co sobie myślały?”
„Nie ma chyba żadnej sytuacji w życiu, która nie ma feministycznego podtekstu, przez co jest się stale świadomą, że nawet jeśli chce się odpocząć, ta kwestia nie da ci spokoju.”
Feminizm to temat kontrowersyjny, dzielący ludzi, wzbudzający dyskusje. Przeciwko niemu wypowiadają się nie tylko mężczyźni, ale również kobiety. Kojarzy się on w pewnych środowiskach z nienawiścią do mężczyzn, starymi i nieatrakcyjnymi kobietami (jak gdyby to miało jakiekolwiek znaczenie), oraz robieniem wokół siebie szumu.
„Feministki: Co sobie myślały?” przedstawia dyskusje z kobietami, które znajdywały się na zdjęciach zrobiony przez fotografkę Cynthię MacAdams w 1974-1977 roku. W Los Angeles otwarta zostaje wystawa z jej pracami, co staje się katalizatorem do rozmów z modelkami z jej prac. Lata 60 i następnie 70 ubiegłego wieku to czas drugiej fali feminizmu. Po sufrażystkach przyszła kolej na następne pokolenia, które musiały zawalczyć o coś niby innego, ale nie do końca. Kobiety przeglądają swoje zdjęcia i wspominają tamte czasy. Ważnym odniesieniem jest punkt, w którym zaczynały rozumieć, że coś jest nie tak – olśnienie. Pisarka Phylis Chesler cytuje słowa ówczesnego dziekana, który powiedział do niej, gdy pragnęła lekkich zmian godzinowych w swoim grafiku z powodu obowiązków macierzyńskich:” Zdecyduj się: Chcesz być matką czy profesorem?”, natomiast aktorka Lily Tomlin za taki moment uznaje komentarz pewnego obcego mężczyzny w kinie, uważającego, że aktorki talentu nie potrzebują. Piękno było towarem.
Artystka Judy Chicago przypomina sobie studia filozoficzne, gdzie profesorowie płci męskiej ją ignorowali, a Jane Fonda wyraźnie mówi, że dla niej bycie kobietą oznaczało koniec. Marzyła o przygodach, odważnych wyprawach, sukcesach. Wszystko to było jednak przeznaczone dla chłopców, świat dziewczynek przedstawiał się inaczej. Przykładowo, przymusowe zajęcia z gospodarstwa domowego. Rodzice radzący, aby pozwolić koledze wygrać w grę. Wszechobecne poczucie, że pasja i kariera to tylko moment przejściowy lub coś mające umilić małżeństwo. Kobiecość ukazana jako łagodność, spokój, wycofanie. W którym momencie w dokumencie pada pytanie: Dlaczego złości nie uznaje się jako czegoś kobiecego?
Ukazane zostaje nam także zestawienie marszu z 1978 i 2017 roku. Feministki w latach 70 wywalczyły prawa, których odebrania boją się kobiety obecnie. Bo co jest ważne, to świadomość, że prawa nie są wieczne i niestety, zawsze mogą zostać odebrane. W tłumie jedna z protestujących ze smutkiem mówi, że to jej kolejny marsz. W 1978 musiała krzyczeć o swej wolności tak jak i teraz.
Judy Chicago przyznaje, tak jak kiedyś kobiety odcinały się od sufrażystek, obecnie odcinają się od feministek, jak gdyby ruchy te były zbyt radykalne. Jest to poważny problem w walce o prawa kobiet, bo kto ma mówić o nierównościach płci, gdy ta pokrzywdzona milczy? Prawa człowieka muszą równać się prawom kobiet, a dopóki to się nie stanie bycie kobietą będzie podstawową częścią tożsamości – tożsamości niestety stanowiącej przeszkodę w świecie pełnym niesprawiedliwości.
https://www.youtube.com/watch?v=MQA80dkG-38
feministki
feministki feministkfeministki